Spora część kobiet swoje zakupy związane z modą robi na bazarku. Nie ma w tym nic złego, jeśli wziąć pod uwagę sukienki, spodnie, bluzki czy inne części garderoby. Problem pojawia się dopiero przy biustonoszach. Dlaczego?
Ponieważ stanik to nie zwyczajna odzież, która może nie do końca być dopasowana. Stanik to w pewnym sensie zaawansowana technologia, która powinna zadbać o kobiece piersi. Jego podstawową funkcją nie jest wygląd biustu, lecz zdrowie kobiety.
O ile inne części stylizacji się zmieniają w zależności od okazji i pory roku, o tyle biustonosz masz na sobie zawsze. Poza tym ma on bezpośrednio styczność z Twoim ciałem i posiada pewne elementy, które odpowiednio dobrane korzystnie wpływają na wygląd i zdrowie piersi. Dobrane źle – mogą spowodować kłopoty, a w najgorszym wypadku doprowadzić nawet do powstania guza piersi.
Cały ten blog jest poświęcony takiemu dobraniu biustonosza, żeby kobiecie było wygodnie, zdrowo, elegancko i żeby czuła się pięknie w odpowiednio dobranym biustonoszu.
Tym razem jednak odwrócimy sytuację. Eksperyment polega na tym, żeby pokazać, jak stanik może zaszkodzić Twoim piersiom.
W tym celu udałam się na bazar i zakupiłam stanik. Model dość prosty, nieozdobiony żadnymi dodatkami, w którym dokładnie widać, z czym mamy do czynienia. Nie będę się zagłębiać, gdzie zakupu dokonałam ani u kogo. Nie ma to tak wielkiego znaczenia. Stanik jest nieznanej produkcji i jak łatwo zgadnąć pochodzi ze wschodu.
Jeszcze tylko kilka słów o tym, dla kogo jest przeznaczony, czyli coś o mnie: mam 50 lat, zatem piersi dość wymagające, choć niezbyt duże. Nie są już jędrne, potrzebują wsparcia. Dlatego sięgnęłam po stanik usztywniany z fiszbinami.
Dodatkowo trafił mi się ładny model, który można nosić bez ramiączek. Choć nie miałam takiej potrzeby, wybrałam go, żeby przetestować również inne użyteczności biustonosza.
Czas na wnioski i odczucia.
Zaczniemy od zalet.
Stanik był tani. To z pewności jego spora zaleta. Choć nie do końca tak tani, jak się spodziewałam. Kosztował 25 zł.
Jest estetyczny, choć prosty. Bezszwowy, bez ozdób (ma tylko małą kokardkę na mostku). Taki właśnie miał być – niewidoczny spod odzieży, uniwersalny i pozbawiony dodatków.
Posiada dość szeroki pas, co pozwala na dobre podtrzymanie biustu.
Fiszbiny w staniku są standardowe: boczne i pod miseczką. Boczne prawdopodobnie z jakiegoś rodzaju plastiku (dość elastyczne) pod miseczką prawdopodobnie drut.
Biustonosz pod białą, lekko prześwitującą bluzką jest właściwie niewidoczny – na takim efekcie mi zależało i osiągnęłam go.
Sporą zaletą była również dostępność. Wybór na straganie był duży. Mogłam znaleźć bardzo wiele różnych modeli i wybranie takiego, który najbardziej mi odpowiadał, nie stanowiło żadnego problemu. To samo dotyczy rozmiarów. Nawet kobieta o większych piersiach i szczupłej sylwetce lub kobieta puszysta nie miałyby problemu.
Wady
Materiał
Materiał jest dziwny. Trudno to inaczej określić, ponieważ nie mam pojęcia z jakiego powodu. Z pewnością jest pozbawiony dodatku bawełny, ale najważniejsze jest to, że nie przepuszcza powietrza. W ciepły dzień mocno tego doświadczyłam. (Tak, tak nosiłam go przynajmniej kilka razy i przetestowałam w różnych warunkach). Na metce napisane, że jest 85% poliamid i 15% elastan. Nie wiem na ile jest to wiarygodne. W każdym razie stanik ma bardzo niską higroskopijność i nie odprowadza wilgoci, co odczułam dość dotkliwie. Przy styczności ciała z materiałem doznanie jest dalekie od komfortu.
Po kilku dniach noszenia i kilku praniach (zgodnych z wszystkimi założeniami sztuki dobrego prania biustonosza) materiał na obwodzie zaczął „falować”. Jest to efekt, który można zaobserwować w każdym staniku, również markowym i dobrej firmy, ale dopiero po dłuższym czasie intensywnego użytkowania i prania. Jest efektem rozciągania się elastycznych włókien w materiale, których żywotność jest ograniczona, ale nie aż tak bardzo jak w moim, bazarowym zakupie.
Konsekwencją tego, która w dodatku szybko nastąpi, będzie cienki i luźny „farfocel”, który zastąpi tył i bok biustonosza. Z gładkiego i szerokiego pasa, który podtrzymuje piersi pozostanie jedynie wspomnienie. Czegoś takiego można się spodziewać w staniku, który jest wysłużony i często prany.
Silikonowy pasek na obwodzie
Jest, ale dość cienki. Możliwe, że jest to uwarunkowane faktem, że biustonosz jest raczej dla niewielkiego biustu (miseczka B), ale nie jestem tego pewna. Jak by na to nie patrzeć nie do końca spełnia swoje zadanie. Przy niezbyt jędrnych piersiach (jak moje) po odpięciu ramiączek biustonosz wyraźnie ma tendencję do opadania. Da się nosić tylko przez chwilę. Niepewność wynikająca z tego faktu powoduje, że z całą pewnością nie zdecydowałabym się założyć go do bluzki bez ramiączek, a już na pewno nie w sytuacji bardziej wymagającej typu impreza z tańcem.
Na plus silikonowemu paskowi należy zaliczyć to, że podczas zwykłego noszenia (z ramiączkami) nie przeszkadza. Prawdopodobnie jest tak cienki, że nie bardzo odczuwalny.
Fiszbiny
Dochodzimy do najważniejszego elementu, który według mnie, całkowicie dyskwalifikuje stanik z bazaru.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że podczas zakupu biustonosza nie przymierzyłam. Dlaczego? Ponieważ nie było takiej możliwości. Stragan zwykle nie jest miejscem przyjaznym tego typu praktykom i tak było w moim przypadku. Jedynie „przyłożyłam” go do siebie, a następnie „zawierzyłam” zapewnieniom sprzedawczyni i jej oku, że dobrze leży („będzie pani zadowolona” 😃)
Po przyjściu do domu okazało się, że stanik jest o dziwo dość dobrze dobrany jeśli chodzi o rozmiar. Miseczki okalają pierś, a zapięty pod biustem na pierwszy rząd haftek, jest ciasny, choć nie za bardzo. Mogłoby się wydawać, że jest dobry, pomimo braku jakichkolwiek oznaczeń dotyczących rozmiarówki, którymi mogłabym się pokierować.
Dopiero po obejrzeniu się w lustrze zaczęłam podejrzewać, że nie wszystko jest tak, jak być powinno. Problem dotyczył fiszbin, a konkretnie fiszbiny okalającej pierś. Przy ich określeniu najbardziej pasuje mi, że są zbyt skąpe. Jakby zabrakło drutu do ich wykończenia. W części kierującej się pod pachę, zamiast okalać pierś i odchylać się lekko w stronę pachy, szybko „zawracają” w kierunku podbródka i wpijają się w skórę i pierś.
Z początku nie czułam dyskomfortu i pomyślałam, że może przesadzam. Dopiero po jakimś czasie moje ciało zaczęło reagować na źle dopasowane fiszbiny i, co ciekawe, nie w czasie noszenia biustonosza, ale dopiero po jego zdjęciu. Szczególnie jedna pierś w okolicy pachy bolała. Nie był to duży ból, ale jednak. A takie odczucie w tym miejscu nie wróży niczego dobrego.
Zaryzykowałam i w kontrolowanych warunkach (w domu) ponosiłam biustonosz jeszcze jakiś czas. To pokazało, że zdecydowanie jest on winowajcą i powoduje dolegliwości bólowe. A dokładnie, powodują go fiszbiny, które wbijają się w biust w okolicy pachy.
Po przyjrzeniu się temu miejscu w biustonoszu okazało się, że już po tak krótkim używaniu stanika materiał oddzielający fiszbinę od ciała zaczął się lekko przecierać (zresztą od początku nie był zbyt solidny). Wygląda to tak, jakby fiszbina w niedługim czasie miała zamiar przebić się na zewnątrz.
Jest to niedopuszczalne w żadnym modelu biustonosza, który można znaleźć w sklepie. I nie mam tu na myśli wyspecjalizowanych dostawców bielizny, ale również zwykłe sieciówki.
Wbijający się w ciało drut fiszbiny jest niebezpieczny dla zdrowia kobiety i absolutnie nie wolno dopuścić do noszenia biustonosza z „wyłażącymi” drutami.
Wnioski
Najważniejszy jest taki: natychmiast po sfotografowaniu, w celu zamieszczenia tutaj, biustonosz wyląduje w śmietniku. Nie zamierzam go założyć nigdy więcej.
Moje zdrowie jest najważniejsze i zaoszczędzenie kilku złotych nie rekompensuje narażania się na powstanie stwardnienia czy guzka na piersi.
Oczywiście nie należy też demonizować sytuacji. To, że w celach eksperymentu ponosiłam stanik kilka lub nawet kilkanaście dni nie doprowadzi od razu do powstania raka. Jednak jestem w grupie ryzyka, szczególnie ze względu na wiek i nie zamierzam eksperymentu kontynuować.
Nie kupię też nigdy więcej stanika w miejscu, którego nie jestem pewna. Dotyczy to zarówno pochodzenia biustonosza, jak i tego, z czego został stworzony.
Pewny i zaufany producent ponosi odpowiedzialność za swoje produkty. Na metce określa, z czego zostały wyprodukowane i jakie spełniają normy. W razie wątpliwości wiadomo do kogo się zgłosić.
W przypadku zakupów bazarowych nie jesteśmy niczego pewne. W przypadku biustonosza jest to niedopuszczalne.
Co zamiast biustonosza z bazaru
Jest naprawdę wiele alternatyw. Jeśli masz mocno ograniczony budżet i nie możesz sobie pozwolić na stanik, który kosztuje więcej, niż powiedzmy 50 zł – skorzystaj z promocji lub wyprzedaży. Są w wielu miejscach stacjonarnie i w sieci. Wystarczy włożyć odrobinę wysiłku, a z pewnością coś dobierzesz. Może nie będzie to hit sezonu, lecz model z poprzednich lat, ale z pewnością będzie lepszy od każdego bazarowego zakupu. Poza tym stanik od dobrego producenta (jeśli o niego odpowiednio zadbać) posłuży dużo dłużej, a to jest spora oszczędność.